sobota, 15 listopada 2014

Nie-Alicja

Stoję tu. Słońce zdaje się krwawić, to mdłe światło mnie rani...
Krawędź rzeczywistości i fikcji zniknęła.
[To się nigdy nie skończy, Alicjo?]

Widmo białego kota przemyka obok spadającej w otchłań mnie.
Wibruję crescendo. Płacz. Łzy stukają w takt narzucany przez zegarek.
Zatańczmy w korowodzie z naszymi lękami.

Królik zamachuje się nożem. Tryska słoneczna krew.
Główki zwiędłych róż toczą się spod ostrza topora.
[Uciekaj stąd. Z rozkazu Kapelusznika mamy cię zabić.]

Suche łodygi wystrzeliły zdrewniałe kolce. Wczoraj dokonano zamachu stanu.
To, że tu jestem, to pomyłka. To nie mój świat.
Czemu mi nie wierzycie? Alicjo, ukradłaś mi moje miejsce...

Białe pąki plami krew królowej. Lustra trzeszczą groźbę pęknięcia.
Taneczny korowód zajęcy drwi ze mnie, skulonej pod płaszczem cieni.
Kto ci powiedział, że pragnę uciec ze swego świata? [Alicjo, odpowiesz mi?]

Stoję tu. W dłoni ściskam kryształową wskazówkę kieszonkowego zegarka.
Stoisz naprzeciw mnie. Z uśmiechem sięgasz ku bijącemu w ranie sercu.
Skąd masz moją twarz? Po co ci mój scenariusz? Pupilko wszystkich, czemu odrzucasz swoją rolę?

[Alicjo, dlaczego ściskasz ten wielki nóż?]

Ten tekst powstał przypadkiem. Nie wiem, czemu w przypływie szału literackiego go napisałam, na pewno winnym nie jest lektura mangi "Alicja w Krainie Serc". Mam nadzieję, że choć trochę wam się spodobał.
Nie musicie doszukiwać się w tym ukrytych metafor, sygnalizuję, iż ich po prostu nie ma.

czwartek, 23 października 2014

Wypadek przy pracy.

Ból. Tylko to rejestrowały moje mięśnie. Wszechogarniający ból, którego nigdy wcześniej nie doświadczyłam. Rozchyliłam powieki, chociaż nawet nie zauważyłam, kiedy je zamknęłam. Przez chwilę nic nie widziałam, ale rozmazane kształty szybko nabierały ostrości. Uniosłam lekko głowę. Pełno szkła, połamanego plastiku i zwęglonego drewna. Nie mogłam sobie za nic przypomnieć sobie tego, co działo się przed momentem. Zauważyłam ruch. Nie chciałam już patrzeć, kto to lub co to. Po prostu położyłam głowę i czekałam na śmierć. W końcu byłam w fatalnym stanie, bo skąd by mógł być ten ból?
Ręka na policzku. I ręka głaszcząca włosy. Lekkie przekręcenie głowy w prawo i już wiem, kto przy mnie jest. Jason. Patrzył w moje oczy, nic nie mówił. Jedynie patrzył. Ból trochę zelżał. Albo się nasilił? Było mi obojętnie. Widziałam tylko bezradność w oczach ukochanego. Teraz to była najważniejsza dla mnie rzecz. Wiedziałam, że to już koniec. Czułam każde uderzenie serca, które zaczęło bić coraz wolniej. Jeszcze parę razy i całkowicie przestanie pompować krew. Zdołałam tylko wyszeptać "Kocham Cię". Nic już nie mogłam zrobić, nawet oddychać, a jednak...
Otworzyłam oczy. Zdziwiłam się niemiłosiernie, widząc siebie i Jasona. Parę metrów pod sobą. Otoczonych szkłem, plastikiem i drewnem. Było też pełno krwi, zapewne mojej. Rozejrzałam się bardziej. Ani żywej duszy w najbliższym i trochę dalszym otoczeniu. Tylko ja i on. Trzymał teraz rękę na mojej tętnicy szyjnej, a głowę na piersiach. Chyba nic nie wyczuł, bo zaczął krzyczeć z rozpaczy. Podleciałam bliżej. Widziałam strugi łez, płynących z jego oczu. Zastanawiałam się, czemu teraz dopiero zaczął płakać. "Może to przez szok"- odpowiedziałam sobie od razu.
Patrzyłam tak chwilę, zasmucona, jednak nie płakałam. Nie mogłam. Chciałam też jakoś pocieszyć go, ale nie wydałam z siebie głosu. Nawet piśnięcia. Zaczęłam myśleć nad tym wszystkim. "Jeśli jestem sobą i myślę, to mogę żyć"- doszłam do wniosku.
Przysunęłam się bliżej scenie. Wyciągnęłam dłoń w stronę Jasona. Nie musnęłam nawet skóry na jego ręce, a coś mnie już odepchnęło. "To jest chyba najdziwniejsze".
Spróbowałam dotknąć swojego ciała. Powoli zbliżałam rękę do twarzy. Kiedy ją dotknęłam, oślepłam na chwilę i znów poczułam ból. Ale nie tak mocny, jak wcześniej. Wróciłam do ciała.
Uniosłam powieki i wzięłam głęboki wdech. Jason podskoczył, wystraszony i się rozejrzał. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się mimo łez.
- Nie da się mnie tak łatwo pozbyć-powiedziałam żartobliwie.
- Emm... Miałaś szczęście po prostu- odparł, przestając się uśmiechać.
- Co jest?- zauważyłam też, że przygląda się badawczo.
-Masz czerwone tęczówki- odpowiedział.
Cholera.

~*~*~*
~*~*~*~*~*~*~
Badabum!
Kiedyś napisałam takie coś i teraz to wstawiam za zgodą Karune.
Myślę, żeby to pisać dalej, ale to sami oceńcie.
(PotatoSalad aka Obsidia)

sobota, 11 października 2014

Powitanie...

*pokasłuje nerwowo* ekhem. Ja... witam wszystkich czytających bardzo serdecznie. Z tej strony... hmm, to głupie, wiadomo, że Karune się odzywa.
Witam was na moim czwartym blogu.
To nie pomyłka. 'Luźne kartki' jest numerem cztery *haha, SHI! Oby za szybko nie umarł* na liście. Tu również zamieszczać będę swoje opowiadania... nie będące AU *przynajmniej nie wszystkie*.
One-shoty, jakieś poważniejsze projekty, których nie będzie mi się chciało szukać we wszechświecie, dlatego zapisywane będą tutaj. Okazjonalnie postaram się 'zaszpanować' talentem plastycznym *a raczej jego brakiem*.
Uff. Zdaje mi się, że powyższy tekst jest bardzo bez sensu.
Mniejsza.
Jeżeli ktoś będzie chciał tu zaglądać... to miło.
Poniżej podam dwa linki z innymi blogami opowiadaniowymi.
DanganRonpa
Kagerou Project
*odnośnie linku nr 2 - póki co pisanie rozdziałów tam idzie mi opornie i nie wiem, kiedy wstawię 0.1, proszę serdecznie o wybaczenie.*
Może będzie chcieli mnie o coś spytać? Jeśli tak, to tu jest mój Ask.
Pozdrawiam was, pierwszego one-shota postaram się wstawić niedługo.
3majcie się.