Ból. Tylko to rejestrowały moje mięśnie. Wszechogarniający ból, którego nigdy wcześniej nie doświadczyłam. Rozchyliłam powieki, chociaż nawet nie zauważyłam, kiedy je zamknęłam. Przez chwilę nic nie widziałam, ale rozmazane kształty szybko nabierały ostrości. Uniosłam lekko głowę. Pełno szkła, połamanego plastiku i zwęglonego drewna. Nie mogłam sobie za nic przypomnieć sobie tego, co działo się przed momentem. Zauważyłam ruch. Nie chciałam już patrzeć, kto to lub co to. Po prostu położyłam głowę i czekałam na śmierć. W końcu byłam w fatalnym stanie, bo skąd by mógł być ten ból?
Ręka na policzku. I ręka głaszcząca włosy. Lekkie przekręcenie głowy w prawo i już wiem, kto przy mnie jest. Jason. Patrzył w moje oczy, nic nie mówił. Jedynie patrzył. Ból trochę zelżał. Albo się nasilił? Było mi obojętnie. Widziałam tylko bezradność w oczach ukochanego. Teraz to była najważniejsza dla mnie rzecz. Wiedziałam, że to już koniec. Czułam każde uderzenie serca, które zaczęło bić coraz wolniej. Jeszcze parę razy i całkowicie przestanie pompować krew. Zdołałam tylko wyszeptać "Kocham Cię". Nic już nie mogłam zrobić, nawet oddychać, a jednak...
Otworzyłam oczy. Zdziwiłam się niemiłosiernie, widząc siebie i Jasona. Parę metrów pod sobą. Otoczonych szkłem, plastikiem i drewnem. Było też pełno krwi, zapewne mojej. Rozejrzałam się bardziej. Ani żywej duszy w najbliższym i trochę dalszym otoczeniu. Tylko ja i on. Trzymał teraz rękę na mojej tętnicy szyjnej, a głowę na piersiach. Chyba nic nie wyczuł, bo zaczął krzyczeć z rozpaczy. Podleciałam bliżej. Widziałam strugi łez, płynących z jego oczu. Zastanawiałam się, czemu teraz dopiero zaczął płakać. "Może to przez szok"- odpowiedziałam sobie od razu.
Patrzyłam tak chwilę, zasmucona, jednak nie płakałam. Nie mogłam. Chciałam też jakoś pocieszyć go, ale nie wydałam z siebie głosu. Nawet piśnięcia. Zaczęłam myśleć nad tym wszystkim. "Jeśli jestem sobą i myślę, to mogę żyć"- doszłam do wniosku.
Przysunęłam się bliżej scenie. Wyciągnęłam dłoń w stronę Jasona. Nie musnęłam nawet skóry na jego ręce, a coś mnie już odepchnęło. "To jest chyba najdziwniejsze".
Spróbowałam dotknąć swojego ciała. Powoli zbliżałam rękę do twarzy. Kiedy ją dotknęłam, oślepłam na chwilę i znów poczułam ból. Ale nie tak mocny, jak wcześniej. Wróciłam do ciała.
Uniosłam powieki i wzięłam głęboki wdech. Jason podskoczył, wystraszony i się rozejrzał. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się mimo łez.
- Nie da się mnie tak łatwo pozbyć-powiedziałam żartobliwie.
- Emm... Miałaś szczęście po prostu- odparł, przestając się uśmiechać.
- Co jest?- zauważyłam też, że przygląda się badawczo.
-Masz czerwone tęczówki- odpowiedział.
Cholera.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Badabum!
Kiedyś napisałam takie coś i teraz to wstawiam za zgodą Karune.
Myślę, żeby to pisać dalej, ale to sami oceńcie.
(PotatoSalad aka Obsidia)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chętnie poznam waszą opinię na temat zamieszczanych tu prac. Podobało się? Nie podobało? Powiedzcie mi. Chcę wiedzieć, co powinnam poprawić. Krytyka dozwolona i zalecana ^^